Miałam stresujący semestr. I teraz mam wolne. Od dwóch tygodni coś się ze mną dzieje. Śpię codzienni...
-
13 lutego 2020, 07:13:36Dobrze kolega niżej pisze idź do psychologa może on ci pomoże bo się wykonczysz dziewczyno
-
13 lutego 2020, 01:38:25Idź do psychologa, bo masz jakiś problem ze sobą. W ogóle się nie szanujesz, nie robisz tego co byś chciała, bo niewidzialny głos ci tak każe. Mam wrażenie jakbyś żyła na pokaz, martwisz się co sobie pomyślą rodzice, przyjaciele, ludzie z uczelni, no i po co. Nie rozumiem w ogóle po co też przepraszasz za wszystko, jeszcze przeproś że żyjesz. Nie dam ci żadnej rady, bo za nic nie rozumiem pracoholików, jestem leniem, który najchętniej by nie pracował, tylko spał całymi dniami. Tu tylko psycholog może ci chyba pomóc. Ty masz jakiś głębszy problem ze sobą, skoro tyle przepraszasz i nie myślisz o sobie.
-
13 lutego 2020, 01:12:39Tylko, że ja nie umiem. Robię kilka rzeczy na raz i czuję, że to wciąż za mało. Dopiero inni mi uświadamiają, że to dla mnie za dużo. Tylko, ja nie rozumiem. Nie rozumiem, kiedy jest granica. Tak jakbym nie rozumiała, kiedy organizm mówi mi "zrób sobie przerwę". Kiedyś uczyłam się tyle i pracowałam, że zapominałam o piciu wody, jedzeniu, a nawet chodzeniu do toalety - przez cały dzień. Mam wrażenie, że jeśli nie pracuję, to marnuję czas. Tak samo z kontaktami towarzyskimi - wiem, że relacje są ważne i rodzina chyba też (chociaż u mnie w domu raczej to funkcjonuje inaczej - wszyscy pracują ciężko, są pasjonatami, nie jemy razem, nie wychodzimy nigdzie razem, a na wakacjach razem byliśmy z 15 lat temu, gdy byłam mała), ale dla mnie takie spotkanie towarzyskie, które trwa 3-4h to jest strata czasu. Oczywiście, wiem, że to niemoralne myślenie. Wiem, że to przedmiotowe myślenie. Ale nie potrafię z nim zerwać. Jeszcze na takie spotkania trzeba dojeżdżać, nie można myśleć o innych zadaniach do zrobienia - trzeba ciągle słuchać i to zazwyczaj o problemach innych - chociaż wtedy przynajmniej staram się je rozwiązywać, co sprawia, że nie myślę o innych obowiązkach. Gorzej, jak ktoś mi mówi o czymś miłym albo smalltalkuje. I kurde to powinno być fajne - chodzenie na spotkania z przyjaciółmi, żeby wspólnie opowiadać fajne historie. Dla mnie ludzie to ich zestaw problemów, z którymi do mnie przychodzą. I ja też jestem dla ludzi pocieszeniem, rozwiązywanką problemów itd. Nie dziwię im się. Tylko do tego się nadaję. Jeśli nie działam, to jestem gównem. Bez pracy jestem bezużyteczna. I nie chcę żeby inni czuli, że mają przymus pracowania. Przepraszam, że się nad sobą użalam. Wiem, że nie powinnam. Powinnam włączyć Netfliksa, zjeść pizzę i wychillować, ale nie potrafię. Nie chcę żeby ktoś się czuł przytłoczony. I kurwa mam dość tego, że ludzie myślą, że to jest fajne. Wiecie ile razy się nasłuchałam: "ale ty masz fajnie, też chcę czuć taką motywację!", "też bym chciała tyle pracować, widać, że tobie się chce!", "ale z ciebie pracoholiczka, szkoda, że ja tak nie mam". Ale ja nie chcę taka być. Chcę mieć normalne pojęcie o ludziach. Chcę umieć się bawić. Nikt mnie nigdzie nie zaprasza. W pracy lub na uczelni wszyscy chcą ze mną współpracować, bo wiedzą, że daje z siebie 100%, ale potem po szkole gdy mnie zapraszali, to bałam się iść, bałam się, że będę sztywniarą, że wyjdzie ze mnie nudziara, że nie umiem pić, nie umiem wyluzować i bałam się, że będę się karać w myślach za to, że zamiast imprezawać powinnam pracować. Moja praca, studia, wolontariaty i wszystkie hobby są ciekawe! Żeby nie było. To wszystko jest ciekawe, ale ludzie wokół nie rozumieją, że moja motywacja nie bierze się stąd, że ja chcę to robić. W pewnym momencie po prostu muszę. Czuję, że muszę. Nie czuję przyjemności, tylko czuję się źle, gdy tego nie robię. Powoli przestaje cieszyć się z sukcesów. Czasem tylko ktoś uświadamia mi, że jak na 20 lat, to co robię brzmi jakbym przeżyła już co najmniej 40-50. Wtedy myślę, że robię dużo dobrych rzeczy i mogę być z siebie dumna. Ale to znika po krótkim czasie.
Mam siebie dość. Nie wiem, jak sprawić, żeby w moim życiu była harmonia. Nie wiem, jak zadbać o swoje zdrowie czy urodę. Gdy dbam o siebie, rodzina mówi mi, że jestem egoistką, a przyjaciele, że zaczynam ranić ludzi, bo im odmawiam pomocy (a zawsze byłam na zawołanie, żeby rozwiązywać cudze problemy). Nie wiem, co to asertywność i nie znam własnego ciała.
To wszystko. Przepraszam, wyplułam to z siebie. Nie musicie tego czytać ani nic. -
12 lutego 2020, 20:01:3712 lutego 2020 19:59:50
powiedz mi kto nie żyje? "Zwolnij" hahahah powiedz to całemu społeczeństwu, może wtedy będzie się dało -
12 lutego 2020, 20:00:44'Nie mam prawa być zmęczona" to jest chore!!! Jebany pracoholizm
-
12 lutego 2020, 19:59:50To jest dowód na to, że żyjesz na zbyt szybkich obrotach i wykańczasz swój organizm. Zwolnij. Moja kumpela miała tak samo, jeszcze chwila a wpadłaby w depresję.
-
12 lutego 2020, 19:16:38Wtf, te coachingowe brednie, żeby codziennie być produktywnym, mózg ci przeżarły. Śpisz tyle, bo twój organizm chce się zregenerować, skoro miałaś taki stresujący semestr. Wykorzystaj ten wolny czas i odpoczywaj ile wlezie, bo potem przyjdzie dorosłe życie, praca i będziesz błagać o głupi urlop, byle tylko pospać dłużej. Kurwa, no naprawdę, że wam się chce takie pierdoły wymyślać, byle tylko nie czuć się OK, ogarnijcie się
-
12 lutego 2020, 17:07:11jedzenie trujące, powietrze trujące, nie ma czemu się dziwić