Z moim byłym łączyło mnie wiele. Byliśmy tak podobni, moim zdaniem bratnie dusze, że miałam wrażenie...
-
12 czerwca 2019, 03:43:46Kochasz go nadal, bo gdyby nie był dla Ciebie ważny w ten sposób, to zajęłabyś się obecnym chłopakiem. Nie wiem czy jest jakikolwiek sens w tkwieniu w nowej relacji, bo Ty cały czas emocjonalnie przywiązujesz się do swojego byłego związku, tak mi się wydaje. Nigdy w takiej sytuacji nie byłam, ale myślę, że chyba nie ma sensu robić nic na siłę. Może to banalne, ale spróbuj skontaktować się ze swoim byłym, jest on w nowym związku? Czasem jest tak, że dwie osoby się rozstają, ale po upływie jakiegoś tam czasu wracają do siebie od nowa, bo np.stwierdzili, że jednak relacja ich łącząca jest silna, mimo zerwania. Ja osobiście uważam, że Ty nadal kochasz byłego, cały czas o nim myślisz, nie potrafisz zapomnieć. Dlatego też twierdzę, że może warto zastanowić się nad tym czy łączy cię coś z obecnym chłopakiem.
-
11 czerwca 2019, 23:48:34No właśnie piszesz, że moje życie powinno być jego życiem, tak wygląda większość związków, ale my dawaliśmy sobie dużo swobody. Jego praca z resztą była taka, że nie zawsze mogłam być blisko, trasy itp, a ja tym bardziej wtedy też miałam swoje sprawy. Nie jesteśmy przecież jedna osoba, nie musimy, a czesne nawet nie możemy robić wszystkiego razem. I ja chyba do końca życia nie zrozumiem czemu ludzie chcą tak robić...
Skąd w ogóle wniosek, że on cierpiał? Nie wyglądał na cierpiącego, a przynajmniej nie wtedy kiedy ja się dla niego starałam. Sam mi mówił, że wiele razy mu pomogłam, że jest mi wdzięczny. Pomoc drugiemu człowiekowi to czynienie zła? Ok, wiesz nawet wolę pójść za twoją radą i nie powtarzać tego błędu.
O co do bycia niewystarczającą... Wiele razy dawał mi to odczuć. Raz nawet powiedział coś tak przykrego.. Co miało właśnie taki wydźwięk -
11 czerwca 2019, 23:16:37Nie wiem jak się zachowywałaś (nie sugerowałem na pewno, że źle). Przykład który podałem to tylko przykład na to, że ludzie potrafią się nie zrozumieć w interpretacji tych samych faktów i jeśli jednocześnie o tym nie rozmawiają to wyrasta między nimi mur. Nie sugerowałem, że jest to przykład akurat z Twojego życia, bo przecież Cie nie znam, zbyt literalnie do tego podeszłaś bo nie chodziło mi o zjawisko zazdrości, tylko właśnie różnej interpretacji tych samych faktów.
Piszesz, że wychodziłaś z siebie, żeby on był szczęśliwy. W udanym związku szczęście powinno być czymś samoistnym, nie wymagającym gigantycznych nakładów energii z którejkolwiek ze stron. To po pierwsze.
Po drugie - może właśnie różniliście się w interpretacji tych Twoich działań? Może on właśnie oczekiwał czegoś zupełnie innego niż od Ciebie otrzymywał? Nie obraź się, ale sprawiasz wrażenie osoby (i podkreślam, że to moje wrażenie a nie prawda objawiona) która uważa, że jeśli komuś zaszkodziła wódka, to lekarstwem na to jest czysty spirytus. Robiłaś coś źle, i jeśli to Twojego chłopaka nie zadowalało, to zamiast zmiany postępowania, robiłaś dokładnie to samo, tylko że więcej i bardziej. Coś było między wami nie tak, skoro nie wiesz co to było, dlaczego on cierpiał, to oznacza to, że musieliście mieć wspomniane przeze mnie problemy z komunikacją. Wątpie czy wnioski w stylu "byłam niewystarczająca" padły z jego ust, zapewne to tylko Twoja własna interpretacja.
Piszesz, że to co do Ciebie mówię Cie dołuje. Trudno. W swoim życiu staram się być orędownikiem prawdy, na tyle na ile umiem, mówię Ci to co sądzę i do Ciebie należy wybór czy zrobisz z tego użytek. Nie miałem jednak zamiaru Cie pocieszać i wyciągać z dołka bo nie jest to moim obowiązkiem, choć oczywiście jest mi przykro z powodu Twojego cierpienia i rozterek, do pewnego stopnia są mi nawet bliskie (również tęskię za przeszłym związkiem w opozycji do porażki, jaką jest ten obecny).
Każdy prawdziwy związek, oparty na uczuciach jest niezwykły moja droga. Twój też był. Niepokoi mnie jednak to co piszesz o jego życiu - że było niezwykłe. Co to w ogóle znaczy, dlaczego jest to takie istotne? I dlaczego piszesz o jego niezwykłym życiu a nie WASZYM niezwykłym życiu. Skoro łączyła was więź, to czy jego życie nie było Twoim? A Twoje jego?
Wydaje mi się, że masz duże problemy z samooceną i budowaniem zdrowych relacji. Chciałbym Ci jakoś pomóc, podpowiedzieć, ale ciężko mi to zrobić strzelając na oślep - albo musiałabyś podawać bardziej szczegółowe informacje, albo nie brać tak do siebie tego co napiszę, bo zawsze mogę się mylić. Ale jeśli podawałbym Ci moje przemyślenia a Ty podchodziłabyś do nich neutralnie, z dystansem, to może mógłbym Ci trochę pomóc. To Twój wybór. -
11 czerwca 2019, 19:57:25skąd wiesz jak się zachowywałam wobec niego? zapewniam, że wychodziłam z siebie, żeby był szczęśliwy
Nie wiem po co ten przykład z listonoszem, co miał mi udowodnić? niestety nie wiesz co między nami zaszło, a ten przykład jest od tego tak daleki, że sobie nawet nie wyobrażasz. Takie pierdoły nie były w stanie nas poróżnić, takie sytuacje nawet nam się nie zdarzały. Ale dziękuję, bo przypomniałeś/łaś mi o tym jak żadne z nas nigdy nie było zazdrosne i znowu chce mi się płakać, ale to dobrze, napisz coś jeszcze proszę, czuję się jak śmieć i chcę się jeszcze bardziej zdołować.
W ogóle mam wrażenie, że sobie wyobrażasz nasz związek jak tak zwyczajny, prosty jak w większości przypadków... zbyt zwyczajnie to opisujesz jak na nas. On miał przede wszystkim niezwykłe życie, a bardzo skomplikowaną osobowość i uwierz mi, serio nie można mnie znieść, każda moja znajomość to potwierdza -
11 czerwca 2019, 16:01:25Nie, to nie to samo! Mógł czuć się przy Tobie nieszczęśliwy także z powodu jego własnych wad - np. nie umiał mówić otwarcie o trudnościach lub uczuciach, tłumił je w sobie, a Twoje normalne, naturalne zachowania mogły być odbierane w niewłaściwy sposób.
Przykład z życia (celowo wyolbrzymiony): kobieta codziennie rano w drodze do pracy spotyka listonosza z którym ucina 5-minutową pogawędkę o pogodzie i podatkach. Mąż zauważa te codzienne rozmowy.
Mądra reakcja męża: pyta się o tego faceta i po uzyskaniu szczerej odpowiedzi nie zaprząta sobie owym facetem więcej głowy
Głupia reakcja męża: nie mówi nic o swojej zazdrości i wyobraża sobie, że na pewno mają romans, odsuwa się emocjonalnie od żony
W sytuacji mądrej reakcji męża:
Mądra reakcja żony: Zapytana o listonosza zgodnie z prawdą mówi, że zna go tylko z przelotnych rozmów o pogodzie i o tym jaki ZUS jest niesprawiedliwy
Głupia reakcja żony: Zaprzecza znajomości z listonoszem, dodając, że nawet nie wie jak on się nazywa ani nawet jak wygląda, nigdy z nim nie zamieniła słowa
Prosta sytuacja a arsenał potencjalnie idiotycznych zachowań partnerów które mogą rozwalić ich związek - dziesiątki. Nie oznacza to jednak, że którakolwiek ze stron była "niewystarczająca", być może po prostu spotkało się dwoje ludzi którzy nie umieli się właściwie komunikować. -
10 czerwca 2019, 18:42:17>nie jesteś niewystarczająca
>nie czuł się przy tobie szczęśliwy
dzięki, wychodzi na to samo -
10 czerwca 2019, 11:34:52O rany, w Twoim poście jest tyle tez które nadają się na polemikę, że aż ciężko mi się zdecydować od czego zacząć:)
Przede wszystkim podobieństwo nie jest wyznacznikiem tego, czy ludzie nadają się na parę, bo można się różnić totalnie we wszystkim a i tak tworzyć wspaniały związek. Odnoszę wrażenie (ale to tylko moje wrażenie), że osób bardzo podobnych poszukują ludzie mający skłonności do ukrywania tego jacy naprawdę są, bo dzięki temu mają mniej udawania.
Tobie i Twojemu byłemu nie wyszło dlatego, że właśnie do siebie nie pasowaliście, musiał nie czuć się przy Tobie szczęśliwy, być może dla niego liczyły się zupełnie inne wartości niż dla Ciebie, ale to raczej był efekt niedopasowania a nie tego, że byłaś jakaś "niewystarczająca", jak Ty w ogóle możesz tak o sobie myśleć?
Twój obecny chłopak został nim nie bez powodu, nie podeszłaś do niego na ulicy i nie powiedziałaś "zostań moim facetem", tylko coś was połączyło. Pomyśl nad tym co to było. Być może faktycznie do siebie nie pasujecie, ale zamiast próbować się dogadać na siłę ("bo to mój chłopak to musimy się dogadać"), ustalcie z jakich przyczyn się tak dzieje i co chcecie z tym robić (i czy w ogóle chcecie?)