Smutno mi, bo każdy przypomina sobie o mnie jedynie wtedy kiedy czegoś ode mnie potrzebuje
-
17 stycznia 2020, 10:40:41Hej! Ja też tak miałam. I uświadomiłam sobie, że poniekąd sama daje siebie wykorzystywać. Dlatego, że jak poznaje kogoś, to czuję potrzebę pomagania mu, traktuję tę osobę jakby była słabsza, jakbym miała obowiązek wysłuchania jej najskrytszych problemów. Przez to 1. Nie dawałam jasnych sygnałów co do granic, które mam i ludzie mówili mi wszystko, a to mnie bardzo obciążało 2. Ludzie zauważyli, że słucham ich bardziej i angażuje się, gdy mówią mi o problemach niż jak gadamy o czymś innym (bo ja nie chciałam żeby ktoś był niewysłuchany - nawet jak byłam wkurzona na tę osobę, to czułam, że powinnam wysłuchać) 3. Byłam zmęczona tym, że ludzie wchodzą mi na głowę i mimowolnie zakodowałam sobie, że przyjaciele są od rozwiązywania problemów - gdy ktoś przychodził do mnie, nawet nie z problemem, ja i tak go z niego wyciągałam, bo przedstawiałam się na tryb "pomaganie przyjaciołom w problemach". Dlatego ludzie zaczęli myśleć, że skoro ja ciągle rozmawiam z nimi o ich problemach, to sprawia mi to radość i że to jest mój obowiązek.
Oczywiście, nie chciałam żeby tak było. Najchętniej to w ogóle bym nie słuchała o problemach innych. Ale tak mnie wychowano - nawet tutaj wchodzę, żeby pomagać inny. Poszłam na psychologię, żeby pomagać innym. Ale stwirdziłam - dość! Poszłam do terapeuty, żeby nad sobą pracować. Przedstawiłam się z myślenia - co powinnam - na myślenie - czego chcę / potrzebuję.
Więc zaczęłam myśleć dogłębnie, kiedy mam siłę i ochotę z kimś rozmawiać o problemach, a kiedy nie.
A następnie - zaczęłam bardzo trudny proces odmawiania. Najpierw to były wymówki, czasem celowe ignorowanie osoby lub milczenie. Brzmi strasznie, jakbym krzywdziła drugą osobę, ale dzięki temu ludzie widzieli, że ja też jestem człowiekiem i nie chcę być śmietnikiem na problemy. A następnie nauczyłam się tymi małymi krokami bezpośrednio mówić o swoich potrzebach w przyjaźni - czasem mówiłam o swoim problemie. Czasem mówiłam, że jest mi ciężko. I dla moich przyjaciół to był szok. Niektórym powiedziałam, że chodziłam do terapeuty i to wystarczyło, żeby zauważyli, że mną też czasem trzeba się "zaopiekować" i przestać mnie wykorzystywać. Poza tym przełamałam się i sama zaczęłam przychodzić do ludzi i mówić im o moim problemie, że ludzie mnie wykorzystują, że nigdzie mnie nie zapraszają, że nikt nie pyta, jak ja się czuję. I bardziej sprytni zrozumieli. I zaczęli tak robić.
Czy to sprawiło, że nagle wszyscy przyjaciele przestali mnie wykorzystywać?
Nie. Byli też tacy, którzy: nie rozumieli aluzji, że potrzebuję również ich uwagi lub wspólnych wyjść, uwaga uwaga BUNTOWALI się i wkurzali, gdy mówiłam asertywne "nie" lub sami odchodzili, bo zauważyli, że bez ich wkładu w relację, nie będę im pomagać.
Co zrobiłam z takimi relacjami? Dystansowałam się, znajdowałam wymówki żeby nie rozmawiać lub się nie spotykać, ucinałam kontakt jednym słowem.
I wszystko to działo się w roku 2019. Jaki jest tego efekt? Mam bliskich przyjaciół, którzy co jakiś czas pytają mnie, czy chce gdzieś wyjść, coś zrobić lub pytają, jak się czuję, co tam u mnie. Czasem rozmawiamy o ich problemach, ale nie narzucają mi się. Dzięki temu, że ograniczyłam kontakt z toksycznymi znajomymi, mam w końcu siłę i energię, by wychodzić z prawdziwymi przyjaciółmi. Przestałam myśleć o sobie jak o przyjaciółce od problemów. Ludzie przestali mnie męczyć. Częściej się uśmiecham, częściej rozmawiam z moimi prawdziwymi. Poświęcam uwagę tym, których kocham i lubię, którzy są dla mnie ważni.
A gdy poznaje kogoś nowego, czego dopiero się uczę, od początku zaznaczam granice - mówię o sobie, a nie tylko przepytuhę drugą osobę. Staram się robić wszystko, żeby w rozmowie z nową osoba, było miejsce dla mnie i dla niej. Żeby ta osoba nie widziała we mnie tylko dobrego słuchacza, ale również wartościową osobę, która szuka relacji partnerskiej (na równi), a nie relacji pacjent - psycholog.
Na pewno się różnimy, Autorze / Autorko, ale jest nadzieja. I sam/a musisz nad sobą pracować, żeby inni zrozumieli, jakie masz potrzeby w przyjaźni. To trudne, ale mi to zajęło rok i nie żałuję. -
16 stycznia 2020, 22:26:11o mnie już nawet nie, bo mnie nie widzi
a tak, to zgadzam się, jestem potrzebny jak ktoś chce coś kupić
wtedy są mili, uważają, że się znamy, ale tylko po to żeby skołować coś taniej i zniżkę wyciągnąć