Nie potrafię zaakceptować swojego ojca. Nawet nie mówię do niego 'tato'. Mało pracuje. Całymi dniami leży na kanapie i dzwoni ciągle do swojej siostry, która nie miała faceta i wgl. Nie wiem, chyba o polityce i pielgrzymkach do Częstochowy gadają.
On nic nie potrafi robić. Niby pedagog z wyższym wykształceniem...
Tak, to głupie gdy jakaś nastolatka krzyczy na swojego ojca kiedy ten zakupy wystawi w statkach na stół i" niech stoją". Ale ją taka jestem. Trudno.
Ogółem nie jestem jakimś materiałem do surowych rodziców czy co, nie palę i wgl ale nie powiem że z ojcem parę razy się trochę poprzepychałam.
To żałosne. Był kilka lat temu radnym. Ciekawe czy ci ludzie ponownie by go wybrali, gdyby wiedzieli, jaki jest w domu.
Pamiętam gdy raz powiedział do mnie "szanuj ojca" a potem napluł na mnie i poszedł.
No przepraszam bardzo niby za co ja go mam szanować!? Za to ze gdy był dyrektorem tej cholernej szkoły muzyczno-baletowej, ją miałam rok, brat 2 to on nie dawał prawie nic za dom!? Za to że pamiętam jak miałam jakieś
5 lat a mama płakała na fotelu z jego powodu?
Jak mi wbijał do głowy że nikt mnie nie zechce bo mam wadę postawy?
Chciałabym mieć normalnego ojca. Tatę. Który przychodziły na moje występy, z którym mogłabym pogadać o tej cholernej pogodzie.
Nie jest tak, że ja do wszystkich krzyczę. Tylko do niego. Nic nie pomaga w domu. Mama mówiła, że rozwiodłaby się z nim tuż po ślubie, jeżeli wiedziałby jak bedzie teraz.
Ja najzwyczajniej nie potrafię go szanować. Nie mogę po prostu.

Szanuję jednak tych, którzy to wszystko przeczytali. Nie wiem jakiej odpowiedzi oczekuję. Chyba żadnej. W każdym razie fajnie jest się czasem wypłakać... :)

Top 100 Top 100 7 dni