Mam 28 lat. Kiedyś byłam w dłuższym związku. Wyszłam z niego mocno poturbowana psychicznie. Do tego stopnia, że przez kilka lat nie potrafiłam zaufać nikomu.
Zdarzały mi się mniejsze i większe zauroczenia. Wszystko z czasem przechodzi.
Cenię sobie to co mam. Swoją wolność i przestrzeń. Nikomu nie muszę się tłumaczyć. Mogę chodzić gdzie chcę i z kim chcę. Mogę mieć przyjaciół i nikt nie jest zazdrosny. Przede wszystkim - ja o nikogo nie jestem zazdrosna.
A jednak czasem (tak średnio raz do roku) dopada mnie poczucie samotności. Świadomość, że nie ma takiej osoby, której mogłabym ufać, do której mogłabym się przytulić. Takiego ciepła.
Tak już jest. Nic z tym nie zrobię. Chyba mam zbyt trudny charakter. Musiałam się wyżalić.

Top 100 Top 100 7 dni