Świat jest dziwny. Poznajesz dziewczynę, koleżeństwo zmienia się w przyjaźń i później dochodzisz do momentu, w którym:
a) utykasz w friendzone
b) zostajesz olany, bo jej nie pasuje, że czujesz coś więcej lub pożądasz jej fizycznie
c) wraca do swojego byłego i rani Ci w ten sposób serce
d) wychodzi z tego związek, ale ona z Tobą zrywa po niewielkim okresie czasu, bo stwierdza, że jednak Cię nie kocha

Jak żyć? Co robię nie tak? Przecież się staram, robię wszystko, czego chciałaby kobieta od mężczyzny. Staram się być zawsze miły, pomagać w każdy możliwy sposób, poświęcać jej maksimum czasu, rozmawiać o wszystkim i o niczym, humoru też mi nie brakuje. Czy jestem nudny? Tylko dlatego, że stronię od imprez, alkoholu, narkotyków, głupich pomysłów rówieśników? Patrząc na siebie wydaje mi się, że jestem po prostu inny.

Jestem typem spokojnego, nie naładowanego hormonami chłopaka, który woli romantyczne kolacje aniżeli gazowanie podrdzewiałego BMW, czy latanie motocyklem 200 Km/h po mieście. Wolałbym miło i spokojnie spędzić czas z wybranką nawet przy romansidle w domu/kinie zamiast chlać do nieprzytomności na imprezie i później przechodzić horror kaca, rzygania itd.

A może to ja jestem dziwny? Może powinienem się alkoholizować, ćpać, palić szlugi jedna za drugą i obracać się w imprezowym towarzystwie, żeby sobie kogoś w końcu znaleźć na stałe?

Jestem już tak zdołowany, że boję się o swoją przyszłość. Jako student po dwóch krótkich związkach w całym życiu boję się, że będę sam do końca życia. Ktoś powie, że przecież jestem jeszcze młody i ja o tym wiem, ale samotność doskwiera mi bardziej z każdym dniem. Mijając w komunikacji miejskiej czy na uczelni kolejne pary za każdym razem czuję ukłucie w sercu, bo czuję się jak jedyna na tym świecie, niedoceniona osoba, która może z zewnątrz nie jest jakaś atrakcyjna, ale mam wielkie serce, potrafię kochać niesamowicie mocno, tylko trzeba dać mi szansę.

Smutno mi...

Top 100 Top 100 7 dni