Moja mama i tata rozstali się, gdy miałam 6 lat. Później on już rzadko nas odwiedzał. Raz na rok zabierał na wycieczkę mnie i młodszą siostrę, czasami przesyłał prezenty. Po moim 10 roku życia to się urwało i zostały po nim tylko alimenty i krótkie rozmowy raz na kilka lat. Teraz jestem po 20 i w sumie nigdy mi nie przeszkadzało, że nie mam taty, ale ostatnio jakoś mi smutno. Może to przez tą koronę i siedzenie w domu... Żałuję, że mam z tatą może z 3 wspomnienia (i wszystkie z tych jego odwiedzin) i że jest dla mnie obcą osobą, zupełnie jakby nigdy go nie było. Mama czasami opowiada, że byłam dla niego bardzo ważna, bo byłam pierwszym dzieckiem i byłam jego oczkiem w głowie. Zastanawiam się czy mogło być jakoś inaczej i czy naprawdę tak po prostu można przestać kogoś kochać? Teraz tata ma nową rodzinę, trzy córki, które nawet nie wiedzą, że ja i moja siostra istniejemy. Ostatnio widziałam ich zdjęcia (i w sumie je pierwszy raz w zyciu) i zauważyłam, że są podobne do mnie i siostry. Chyba najbardziej jednak zabolało to, że wszyscy są tacy szczęśliwi, a ja przez to nigdy nie byłam.

Top 100 Top 100 7 dni