Smutno mi...właściwie to nie, nie jest mi smutno. Wesoło też mi nie jest. Nie odczuwam żadnych emocji od około tygodnia. Nie wiem czy to przez cholerne neuroleptyki, [które muszę brać żeby całkiem nie zbzikować] czy może przez powoli postępującą depresję. Nic już nie sprawia mi przyjemności, siedzenie przy komputerze mnie nudzi, czytanie książek to zapchajdziura, a wychodzenie ze znajomymi powoli zamienia się w przykry obowiązek. Gdybym mogła, walnęłabym się spać i wstała na przykład za tydzień. Przychodzą nieraz nawet myśli samobójcze, bo po co żyć, skoro w życiu wciąż ta monotonia?
-
19 stycznia 2017, 10:54:29A ja tak mam od kilku lat i nie chodzi o jakąś tam monotonię, tylko o kompletny brak celu wszystkiego co robię...
-
19 stycznia 2017, 09:47:22mam od pewnego czasu to samo :/
-
19 stycznia 2017, 09:36:52Pół biedy, gdyby były to początki terapii. Już będzie chyba teraz trzeci rok, odkąd mam tego samego, niezwykle irytującego psychologa. Doszłam z rodzicami do wniosku, że zmienię lekarza. Od psychiatry zawsze wychodziłam z uśmiechem, a od psychologa strasznie przybita.
-
18 stycznia 2017, 19:03:20Początki każdej terapii bywają trudne - spróbuj porozmawiać o tym jak się czujesz z lekarzem.
-
18 stycznia 2017, 14:18:54Po to żeby pewnego dnia ta monotonia zmieniła się w coś lepszego