Nie wiem czy to ma sens, ale...
Czy ktoś miał podobnie?
Mam wrażenie, że wybrałam w swoim życiu niewłaściwą drogę, z której nie ma już powrotu. Mam prawie 25 lat i wrażenie, że na wszystko jest już za późno. Kompleksy zniszczyły mi życie, przez co powrót do społeczeństwa i właściwe funkcjonowanie w nim sprawia mi trudność. Studia - podobno najlepszy okres w życiu. Gówno prawda. Nie miałam pomysłu na siebie i wybrałam pierwszy lepszy kierunek, chyba tylko po to, żeby zadowolić wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Gdybym mogła, to te 5 lat po prostu wyrzuciłabym do kosza. Żadnych wartościowych znajomości, wydarzeń, doświadczeń. Jedynie trochę doświadczenia, które mogę wpisać w cv. Pozornie jestem szczęśliwa, bo zdrowa, mam rodzinę, zaufanych przyjaciół, ale nie rozwijam się. Stoję w miejscu. O posiadaniu faceta nawet nie myślę, bo w tym momencie mojego życia chyba urządziłabym mu piekło, choć z drugiej strony bardzo brakuje mi kogoś bliskiego.
Na chwilę obecną jedyną pozytywną rzeczą jest fakt, że dostałam pracę, o której jeszcze kilka miesięcy temu mogłam pomarzyć, a dziś? Milion wątpliwości i narastająca z dnia na dzień chęć ucieczki (za kilka dni podpisuję umowę). Bo to chyba po raz kolejny nie to i prawdopodobnie codziennie będę wstawała z myślą "Znowu poniedziałek". Dopóki się nie przeprowadzę, mieszkam z rodzicami. Czuję się w domu jak intruz i pasożyt, choć rodzice nie dają mi tego odczuć. Chyba chciałabym, żeby wywalili mnie z domu. Życie przecieka mi przez palce.
Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, mam duszę artysty. I pasję, którą, gdybym tylko wiedziała, jak pokierować.. Szkoda gadać. Nie potrafię wziąć odpowiedzialności za swoje życie, bo przecież lepiej wybrać to, co względnie bezpieczne, a jednocześnie... nijakie. I to ciągłe porównywanie się z innymi...
Ludzie upadają i się podnoszą. A ja tak leżę i nie mogę wstać. Boję się, że nie ma już dla mnie ratunku, bo jestem coraz starsza, a w głowie mam przekonanie (którego, mimo szczerych chęci, nie potrafię wyplenić), że tylko młodzi są coś warci - pod każdym względem (kobieta po 30 to już w ogóle powinna być spisana na straty).
Wiecie, w czym jestem mistrzem? W użalaniu się nad sobą.
Czy ktoś miał podobnie?
Mam wrażenie, że wybrałam w swoim życiu niewłaściwą drogę, z której nie ma już powrotu. Mam prawie 25 lat i wrażenie, że na wszystko jest już za późno. Kompleksy zniszczyły mi życie, przez co powrót do społeczeństwa i właściwe funkcjonowanie w nim sprawia mi trudność. Studia - podobno najlepszy okres w życiu. Gówno prawda. Nie miałam pomysłu na siebie i wybrałam pierwszy lepszy kierunek, chyba tylko po to, żeby zadowolić wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Gdybym mogła, to te 5 lat po prostu wyrzuciłabym do kosza. Żadnych wartościowych znajomości, wydarzeń, doświadczeń. Jedynie trochę doświadczenia, które mogę wpisać w cv. Pozornie jestem szczęśliwa, bo zdrowa, mam rodzinę, zaufanych przyjaciół, ale nie rozwijam się. Stoję w miejscu. O posiadaniu faceta nawet nie myślę, bo w tym momencie mojego życia chyba urządziłabym mu piekło, choć z drugiej strony bardzo brakuje mi kogoś bliskiego.
Na chwilę obecną jedyną pozytywną rzeczą jest fakt, że dostałam pracę, o której jeszcze kilka miesięcy temu mogłam pomarzyć, a dziś? Milion wątpliwości i narastająca z dnia na dzień chęć ucieczki (za kilka dni podpisuję umowę). Bo to chyba po raz kolejny nie to i prawdopodobnie codziennie będę wstawała z myślą "Znowu poniedziałek". Dopóki się nie przeprowadzę, mieszkam z rodzicami. Czuję się w domu jak intruz i pasożyt, choć rodzice nie dają mi tego odczuć. Chyba chciałabym, żeby wywalili mnie z domu. Życie przecieka mi przez palce.
Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, mam duszę artysty. I pasję, którą, gdybym tylko wiedziała, jak pokierować.. Szkoda gadać. Nie potrafię wziąć odpowiedzialności za swoje życie, bo przecież lepiej wybrać to, co względnie bezpieczne, a jednocześnie... nijakie. I to ciągłe porównywanie się z innymi...
Ludzie upadają i się podnoszą. A ja tak leżę i nie mogę wstać. Boję się, że nie ma już dla mnie ratunku, bo jestem coraz starsza, a w głowie mam przekonanie (którego, mimo szczerych chęci, nie potrafię wyplenić), że tylko młodzi są coś warci - pod każdym względem (kobieta po 30 to już w ogóle powinna być spisana na straty).
Wiecie, w czym jestem mistrzem? W użalaniu się nad sobą.
-
29 sierpnia 2016, 11:19:28Jestem. Jeśli ktoś chciałby pogadać, to jestem tutaj: noname24th@gmail.com.
Autorka -
29 sierpnia 2016, 09:08:36Chciałbym Ci o czymś opowiedzieć. Jesteś tam ?
-
28 sierpnia 2016, 21:48:54Autorko. Napisz. realtalk55@wp.pl
-
28 sierpnia 2016, 21:41:30Wolałabym nie ujawniać swoich danych. Mogę jedynie napisać, że niedługo przeprowadzam się do Warszawy.
Autorka -
28 sierpnia 2016, 09:50:23Skąd jesteś Autorko ? Podaj chociaż województwo. Mam zupełnie tak samo jak Ty.
-
27 sierpnia 2016, 22:37:21Napisałam.
Autorka -
25 sierpnia 2016, 04:52:59tymczasowy567@gmail.com Założyłem na szybko, żeby uniknąć ewentualnego spamu:)
-
25 sierpnia 2016, 04:43:11Zostaw jakiegoś maila czy gg. Odezwę się.
Autorka -
25 sierpnia 2016, 04:28:19Cieszę się, że choć troszkę pomogłem. Za kilka dni mogę spróbować znowu jeśli będziesz chciała. Mogę zostawić Ci jakiś kontakt. Sam nie jestem tutaj bez powodu i przydałoby mi się wygadać.
-
24 sierpnia 2016, 22:51:54Chyba masz trochę racji. Wydaje mi się, że potrzebuję takiego motywatora w postaci drugiej osoby, ale boję się, że takie myślenie na dłuższą metę może okazać się zgubne. Zresztą wyszłam z wprawy, jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi.
Dzięki, dodałeś mi wiary w siebie. Przynajmniej na kilka dni.
Autorka -
24 sierpnia 2016, 06:54:40Miałem bardzo podobnie do drugiego roku studiów. Szedłem do przodu tak jak każdy, nie zastanawiając się co tak naprawdę chcę robić. W końcu zaryzykowałem, rzuciłem studia i postanowiłem zrobić sobie przerwę. Poszedłem do pracy nie wymagającej ode mnie niczego. Kiedy już byłem w stanie określić co tak naprawdę chciałbym robić, ponownie poszedłem na studia, mimo iż ciągle miałem wrażenie, że już dla mnie za późno. Obecnie mam 3 lata doświadczenia w zawodzie, który mnie interesuje. Żałuję, że nie zdecydowałem się wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Współczuję ludziom, którzy muszą pracować z podejściem typu "znowu poniedziałek". Nie wiem o jakim zawodzie Ty marzysz, ale wiem, że decyzja o zmianie na pewno nie jest łatwa. W moim przypadku bardzo się opłaciło. Zdecydowanie wolę to co mam teraz niż nijakie życie, które miałbym gdybym nie zaryzykował.
Może własnie ktos bliski jest kluczem do odzyskania przez Ciebie pewności siebie, podniesienia się i pójścia w lepszym kierunku. Odpowiednia osoba na pewno przejdzie z Tobą przez każde piekło:) -
23 sierpnia 2016, 22:56:54albo sam
-
23 sierpnia 2016, 22:55:20Sama zasmieca a innych obwinia co cos chca dopisac
-
23 sierpnia 2016, 22:54:16Bo co bo ty tu rzàdzisz?
-
23 sierpnia 2016, 22:23:58nikogo to nie obchodzi, nie zaśmiecaj kolejnego wątku!! żałosne
-
23 sierpnia 2016, 22:21:11Czasemmysle,nie wiem, czy moge miec racje, ze rodzice wpoili mi, ze i tak znaczenie ma tylko szkola, to jakimam zawod i praca, nic i nikt inny. Mi kazali decydowac sie kim chcialbym byc. Kiedys jeszcze w to wierzylem. Ciagle widze rozmawiajacych ze soba ludzi. Nie potrafie tak. Nie dziwne, ze jak podstawowych rzeczy jak rozmawiac nie umiem, to niby jakim cudem ja i znajomi, dziewczyny,czy wkoncu ta jedna. Oj, pouzalac sie to tez moje takie cos co mi wychodzi.
-
23 sierpnia 2016, 22:04:35A tam, ja też nie umiem być kimś jak inni w życiu, stworzyć rodzinę, ale przecież najpierw trzeba kogoś poznać. Wogóle nie umiem i nie umiałem, lat to lepiej nie mówię ile mam.
-
23 sierpnia 2016, 22:03:01ja jak bylam pare lat wstecz, troche mlodsza to mialam w nosie ile mam albo bede miec lat, bo kazdy wiek wydawal mi sie piekny i wyjatkowy. Mialam cel w zyciu, chcialam sie rozwijac, plany itp. a potem cale zycie mi sie pieknie "rozpierdolilo", rozsypalo. Zaczelam sie czuc tak jak ty, nic nie warta bo pare cyferek podskoczylo mi do gory.